Podczas gdy papież Franciszek zmaga się z problemami zdrowotnymi w klinice Gemelli, w Watykanie trwają ciche przygotowania do potencjalnej sukcesji. Kardynałowie rozpoczęli zakulisowe rozmowy, analizując możliwe scenariusze i kandydatów na przyszłego biskupa Rzymu.
Gra o tron w Watykanie. Za kulisami rozpoczęły się przygotowania do wyboru następcy Franciszka
Niepokojące wieści docierają z Watykanu. Choć oficjalnie wszyscy modlą się o powrót papieża Franciszka do zdrowia, nieoficjalnie za murami Państwa Watykańskiego trwa już dyskretna, ale intensywna „szachowa rozgrywka”.
Włoski dziennik „Il Messaggero” ujawnił, że w cieniu murów watykańskich rozpoczęło się zjawisko określane jako „konklawe bez konklawe”. Co kryje się za tym tajemniczym terminem i dlaczego właśnie teraz nabrało ono na sile? Papież Franciszek przebywa w szpitalu już niemal trzy tygodnie.
To, co miało być krótką wizytą związaną z dolegliwościami oddechowymi, przedłuża się niepokojąco. Z każdym dniem rośnie niepewność dotycząca jego stanu zdrowia oraz możliwości powrotu do pełnienia obowiązków. Właśnie ta przedłużająca się nieobecność głowy Kościoła katolickiego stała się katalizatorem dla procesów, które normalnie pozostałyby w ukryciu.
Konklawe bez konklawe to niezwykły, lecz historycznie ugruntowany proces. Jak wyjaśnia „Il Messaggero”, stanowi on swego rodzaju prawybory, przygotowujące grunt pod faktyczne konklawe i wybór nowego papieża. Nie jest to jednak nowość ani przejaw braku szacunku wobec obecnego Ojca Świętego.
– To, co widzę, to normalna debata i, szczerze mówiąc, nie ma w niej nic lekceważącego wobec panującego papieża. Zawsze tak było. I jest to oznaka wielkiej odpowiedzialności, że teraz zaczęli o tym rozmawiać – wyjaśnia w rozmowie z „Il Messaggero” Gian Maria Vian, historyk, profesor filologii patrystycznej i były redaktor naczelny papieskiego dziennika „L’Osservatore Romano”.
Profesor Vian podkreśla, że podobne konsultacje rozpoczęły się co najmniej 10 lat przed śmiercią Jana Pawła II. Nie jest to więc nic nadzwyczajnego, a wręcz przeciwnie – kardynałowie są do tego zobowiązani. Ich głównym zadaniem jest bowiem zapewnienie ciągłości władzy w Kościele poprzez wybór biskupa Rzymu.
Franciszek wskazał swojego następcę?
Proces ten przypomina skomplikowaną rozgrywkę szachową. Kardynałowie analizują wszystkie możliwe scenariusze, rozważają konsekwencje różnych wyborów, wszystko po to, by uniknąć podziałów wokół bogatego, choć kontrowersyjnego dziedzictwa papieża Franciszka.
Dziedzictwo obecnego papieża jest niezwykle złożone. Składa się z licznych reform, często krytykowanych i wciąż niezakończonych procesów. To właśnie przyszły papież będzie musiał zmierzyć się z tym skomplikowanym spadkiem. Niektóre z reform zapoczątkowanych przez Franciszka będą kontynuowane, inne natomiast – jak ocenia profesor Vian – „będą musiały zostać skorygowane”.
Finalne decyzje będą zależeć od tego, kto zostanie wybrany na następcę Franciszka na tronie Piotrowym. Historia Kościoła zna przypadki, gdy papieże sami wskazywali swoich następców. Tak było, gdy Pius XI zastąpił kardynała Pacellego, a Jan XXIII kardynała Montiniego. Co fascynujące, papież Franciszek podobno już wybrał imię dla swojego następcy.
– Sam to powiedział przy dwóch okazjach, kiedy zapytano go, czy pojedzie do Ragusy w 2025 r., a następnie do Wietnamu, i odpowiedział: to nie będę ja, ale Jan XXIV – zdradza w rozmowie z „Il Messaggero” profesor Gian Maria Vian. Nieoficjalnie mówi się, że może nim zostać kardynał Pietro Parolin.
Watykańska szachownica jest już rozstawiona, a figury zaczynają się poruszać. Choć oficjalnie wszyscy skupiają się na modlitwie o zdrowie dla Ojca Świętego, nieoficjalnie trwają już intensywne przygotowania do nowej ery w historii Kościoła katolickiego. Kardynałowie prowadzą dyskretne rozmowy, analizują kandydatury i scenariusze, przygotowując się na moment, który może nadejść szybciej, niż wielu się spodziewa.