7 maja będzie przełomowym dniem dla polskich gospodarstw domowych. Rząd rozpatrzy projekt ustawy o bonie energetycznym. Nowe przepisy zakładają przedłużenie zamrożonych cen energii elektrycznej na drugą połowę 2024 roku, ale z pewnymi zmianami.
Nadchodzą ogromne podwyżki cen za prąd. Rząd pracuje nad tarczą
Czy to wystarczy, by ulżyć domowym budżetom? Jeszcze nie wiadomo. Według projektu ustawy, cena maksymalna za energię elektryczną dla gospodarstw domowych zostanie utrzymana na poziomie 500 zł za MWh. To oznacza pewne podwyżki w porównaniu z obecnymi 412 zł netto, ale nadal to mniej niż zakładano.
Najbardziej dyskutowanym punktem projektu jest wprowadzenie bonu energetycznego. Wypłacany jednorazowo, ma on wartość od 300 do 1200 zł, zależnie od liczby osób w gospodarstwie i źródła głównego ogrzewania. Ministerstwo Energii podkreśla, że bon ten ma wesprzeć najbardziej potrzebujących.
300 zł otrzyma gospodarstwo jednoosobowe, dla 2-3-osobowego przeznaczone zostanie 400 zł, a dla 4-5-osobowego 500 zł. W przypadku rodzin od 6 osób w górę będzie to kwota 600 zł.
Bon energetyczny. Komu się należy?
Ważnym elementem projektu jest kryterium dochodowe. Bony będą przysługiwać gospodarstwom, których dochody nie przekroczą odpowiednich limitów. Jednak nawet jeśli przekroczą, zasada „złotówka za złotówkę” oznacza, że wsparcie będzie dostępne, choć w pomniejszonej kwocie.
Mimo pozytywnego oddźwięku, nie wszyscy są przekonani, że proponowane środki są wystarczające. Krytycy wskazują, że wsparcie może okazać się niewystarczające w obliczu wzrostu cen energii. Ponadto, niektórzy zwracają uwagę na to, że system kryteriów dochodowych może nie uwzględniać pełnego obrazu sytuacji finansowej gospodarstw.
Koszt wprowadzenia bonu energetycznego dla finansów publicznych oszacowano na 8,1 mld złotych. To znacząca kwota, co budzi pewne wątpliwości co do zrównoważenia efektów ekonomicznych tego programu.
Termin złożenia wniosków o bony został w nowym projekcie ustawy przesunięty z 15 lipca na 1 sierpnia br.
