Decyzja już zapadła, a jej skutki odczują miliony Polaków korzystających z internetu. Premier Donald Tusk wskazał swojego kandydata na jedno z najważniejszych stanowisk w kraju, które w nadchodzących miesiącach zyska niespotykane dotąd uprawnienia. Wybór wywołał falę krytyki ze strony organizacji zajmujących się prawami cyfrowymi.
Rząd wskazał kandydata na kluczowe stanowisko. Organizacje oburzone metodą wyboru
W poniedziałek szef rządu przedstawił Sejmowi Przemysława Kunę jako kandydata na prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej. To zastępca dyrektora państwowego instytutu badawczego NASK. Informację jako pierwsza podała „Rzeczpospolita”. Nominacja stała się konieczna, ponieważ we wrześniu kończy się pięcioletnia kadencja obecnego szefa urzędu – Jacka Oko.
Kandydat premiera posiada bogate doświadczenie w branży telekomunikacyjnej i administracji państwowej. W NASK zajmuje się projektami infrastrukturalnymi, w tym Ogólnopolską Siecią Edukacyjną, która łączy ze sobą 20 tysięcy szkół w całym kraju. Jego kariera obejmuje również pracę w prywatnych spółkach telekomunikacyjnych oraz szereg odpowiedzialnych funkcji w strukturach państwowych.
Kim jest kandydat na nowego prezesa UKE
Przemysław Kuna wcześniej pełnił funkcję podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. W resorcie koordynował budowę Systemu Rejestrów Państwowych. Tusk w swoim zgłoszeniu do Sejmu podkreślił, że kandydat posiada wiedzę, doświadczenie oraz predyspozycje niezbędne do zajmowania stanowiska prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej.
Teraz Kuna musi przejść przez procedurę zatwierdzania. Najpierw jego kandydatura trafi pod obrady sejmowej komisji cyfryzacji, a następnie będzie musiał zdobyć akceptację całego Sejmu. Do objęcia stanowiska wystarczy zwykła większość głosów. Jeśli w koalicji rządzącej nie pojawią się nieoczekiwane problemy, od października zasiądzie w gabinecie przy ulicy Giełdowej w Warszawie.
Procedura formalna wydaje się być jedynie formalnością. Matematyka sejmowa działa na korzyść kandydata premiera, a koalicja dysponuje wystarczającą liczbą mandatów. Nic jednak nie wskazuje na to, by głosowanie miało przynieść niespodzianki. Kontrowersje budzi jednak sam sposób, w jaki doszło do wyboru kandydata.
Fundacje i stowarzyszenia krytykują brak przejrzystości
Organizacje społeczne zajmujące się prawami cyfrowymi głośno wyrażają swoje niezadowolenie. Fundacja Panoptykon w swoim oświadczeniu napisała wprost, że Kancelaria Premiera Rady Ministrów całkowicie zignorowała apele o przejrzystość wyboru. Krytycy podkreślają, że nie chodzi o samą osobę Przemysława Kuny, ale o metodę, jaką Donald Tusk zastosował podczas selekcji.
Społecznicy wcześniej apelowali do premiera o zapewnienie udziału organizacji społecznych w pracach komisji konkursowej, która jest powoływana w Kancelarii Premiera. Chcieli mieć możliwość zadawania pytań kandydatom ubiegającym się o nominację. Alternatywnym rozwiązaniem miało być zorganizowanie otwartego wysłuchania kandydatów wskazanych przez komisję premierowi.
Takie praktyki nie byłyby w obecnej kadencji niczym nowym. Rządząca koalicja organizowała już wcześniej publiczne wysłuchania kandydatów na szereg kluczowych stanowisk. Dotyczyło to między innymi Rzecznika Praw Dziecka, prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych, szefa Krajowego Biura Wyborczego, a nawet prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Łącznie o nominację na prezesa UKE ubiegało się 10 osób, które można było zapytać o ich wizję funkcjonowania urzędu.
Stawka w tej grze jest niezwykle wysoka. Urząd Komunikacji Elektronicznej już obecnie dysponuje szerokimi kompetencjami związanymi z nadzorem nad rynkiem telekomunikacyjnym. W niedalekiej przyszłości stanie się jednak czymś znacznie więcej – super urzędem do spraw regulacji internetu. Rząd pracuje nad kilkoma ustawami, które radykalnie poszerzą jego uprawnienia.
Dlaczego to stanowisko ma tak ogromne znaczenie
Wśród przygotowywanych aktów prawnych znajdują się Ustawa o zarządzaniu danymi, Ustawa o systemach sztucznej inteligencji oraz, co najważniejsze, ustawa wdrażająca unijny Akt o usługach cyfrowych. Na mocy nowelizowanej ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną prezes UKE zyska bezprecedensowe możliwości ingerencji w funkcjonowanie internetu.
Przyszły szef urzędu będzie przyjmował skargi na naruszenie praw od użytkowników platform internetowych, w tym społecznościowych gigantów pokroju Facebooka czy TikToka. Otrzyma uprawnienia do wydawania nakazów blokowania nielegalnych treści oraz przywracania materiałów niesłusznie usuniętych przez dostawców usług. Będzie również prowadził postępowania przeciwko polskim dostawcom usług internetowych.
Do kompetencji prezesa UKE będzie należało certyfikowanie organów pozasądowego rozstrzygania sporów. Te dodatkowe organy mają mediować między użytkownikami a platformami internetowymi. Szef urzędu będzie również nadawał status „Zaufanego podmiotu sygnalizującego”, którego zgłoszenia o bezprawnych treściach platformy będą traktować szybciej i poważniej niż sygnały zwykłych użytkowników.
Wszystkie te uprawnienia dadzą prezesowi UKE ogromny wpływ na przepływ treści w sieci. Organizacjom społecznym zależało na tym, by społeczeństwo miało choć minimalną wiedzę o tym, jak kandydaci zamierzają wykorzystać te narzędzia. Brak transparentności w procesie wyboru oznacza, że Polacy nie dowiedzieli się, jaką wizję regulacji internetu ma osoba, która wkrótce może te regulacje wcielać w życie.

