Lekarze rozkładają ręce, a COVID-19 nie odpuszcza. Drastycznie rośnie liczba bardzo ciężko chorych dzieci. Nikt się nie spodziewał, że wirus Omikron tak mocno uderzy w pacjentów, szczególnie widoczne to jest w określonym przedziale wiekowym.
Złe wieści ze szpitali. Dramatycznie rośnie liczba chorych dzieci
Szpital dziecięcy w Olsztynie przeżywa dramatyczne chwile. Tak dużo dzieci z koronawirusem tam jeszcze nie było. Maluchy trafiają do placówki z niezwykle silną gorączką. Niektórzy rodzice wprost mówią, że ich pociechy przelewają im się przez ręce.
Dyrektor szpitala, dr Krystyna Piskorz-Ogórek, zaapelowała do rodziców, aby nie zjawiali się na SOR z objawami infekcji, jeśli nie jest to konieczne. Szpital przeżywa obecnie prawdziwe oblężenie, a ma jedynie 50 łóżek przygotowanych specjalnie dla dzieci z COVID.
Do szpitala trafiają najczęściej dzieci w wieku od kilku miesięcy do 5 lat, czyli te, które są za małe na przyjęcie szczepionki. Mają nawet 39 lub 40 stopni gorączki i są nieprzytomne oraz szybko odwadniają się.
– Rodzice mówią, że dzieci leją się przez ręce i rzeczywiście tak to wygląda – przyznała dyrektor szpitala dziecięcego. Pojawił się też apel, aby nie wysyłać chorych dzieci do żłobków ani przedszkoli.
Szpitale skracają izolację, odsyłają dzieci do domów
Poza wysoką gorączką, rodzice zgłaszają się też z innymi bardziej typowi objawami zakażenia. To głównie zajęte oskrzela, ból gardła i zapalenie błony śluzowej jamy ustnej. Często też występuje u nich biegunka, która w przypadu dzieci jest szczególnie niebezpieczna.
Lekarze zauważyli też wzrost liczby chorych dzieci, które jednocześnie leczone są na cukrzycę. U tych maluchów koronawirus potrafi dać się we znaki, bo dochodzi o zaostrzenia infekcji.
Szpitale nie są już w stanie opanować tak nagłego przyrostu chorych dzieci, stąd niektóre maluchy wypisywane są do domów przed zakończeniem izolacji. Ich dalsze leczenie musi odbywać się w warunkach domowych.
Źródło: Medonet
