Ministerstwo Kultury przygotowuje kontrowersyjne rozporządzenie, które może znacząco podrożyć zakup sprzętu elektronicznego. Planowana opłata reprograficzna zostanie nałożona na szeroką gamę urządzeń, od smartfonów po drukarki. Mechanizm wprowadzenia tej regulacji budzi szczególne kontrowersje – rząd ominie parlament i debatę publiczną.
Podatek od telefonu i komputera wchodzi w życie. Rząd wprowadzi go bez ustawy
Historia tej opłaty sięga 2021 roku, kiedy podobną propozycję forsował poprzedni rząd. Wówczas Andrzej Duda kategorycznie odrzucił możliwość podpisania takiej ustawy. Prezydent jasno stwierdził, że pod żadnym pozorem nie wprowadzi tego typu obciążeń. Obecna ekipa rządząca znalazła jednak sposób na ominięcie prezydenckich oporów.
Zamiast tradycyjnej drogi legislacyjnej przez Sejm, ministerstwo wybrało ścieżkę rozporządzenia. To oznacza brak możliwości parlamentarnej dyskusji, konsultacji społecznych czy prezydenckich zastrzeżeń. Regulacja wejdzie automatycznie, bez większego rozgłosu medialnego.
Kto zapłaci za ubezpieczenia artystów?
Nowa opłata obejmie praktycznie wszystkie popularne urządzenia elektroniczne. Smartfony z pamięcią powyżej 32 GB, tablety, laptopy, komputery stacjonarne – wszystkie będą objęte dodatkowym obciążeniem wynoszącym od jednego do dwóch procent ceny sprzedaży. Lista nie kończy się na urządzeniach mobilnych.
Telewizory z funkcją nagrywania, dekodery, drukarki, skanery, kopiarki, a nawet papier A4 i A3 zostaną obciążone nową daniną. Przenośne dyski, pendrive’y, karty pamięci oraz odtwarzacze audio i wideo również znajdą się w wykazie objętych produktów. Nagrywarki płyt CD, DVD i Blu-Ray dopełnią listę urządzeń, za które konsumenci zapłacą więcej.
Ministerstwo przekonuje, że formalnie opłatę poniosą producenci i importerzy. Rzeczywistość będzie jednak inna – koszt zostanie przerzucony na końcowych nabywców. Nowy laptop czy telefon może kosztować nawet kilkadziesiąt złotych więcej. Wpływy z opłaty trafią do organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, takich jak ZAiKS, SAWP czy ZPAV.
Podwójna opłata za tę samą kulturę
Najbardziej kontrowersyjnym aspektem nowej regulacji jest jej powszechny charakter. Konsumenci płacący za legalne serwisy streamingowe, kupujący płyty CD czy subskrybujący audiobooki i tak zostaną obciążeni dodatkową opłatą. Ministerstwo uznaje, że pomimo tych wydatków ludzie nadal korzystają z darmowej twórczości i powinni zapłacić ponownie.
Sytuacja wydaje się tym bardziej absurdalna, że Polska zajmuje czołowe miejsce w rankingu krajów korzystających z legalnych źródeł kultury. Raport Urzędu ds. Własności Intelektualnej z 2024 roku pokazuje, że przeciętny Polak sięgał po nielegalne treści zaledwie 8,3 raza miesięcznie. To plasuje nasz kraj na czwartym miejscu od końca, za Rumunią, Niemcami i Włochami.
Opłata obejmie również dekodery telewizyjne, co oznacza dodatkowe obciążenie dla osób regularnie opłacających abonament RTV. Praktycznie każdy konsument sprzętu elektronicznego zostanie dotknięty nową daniną, niezależnie od tego, jak legalnie korzysta z treści kulturalnych. Część wpływów ma zostać przeznaczona na system ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych dla freelancerów ze świata kultury.
Regulacja ma wejść w życie pierwszego stycznia 2026 roku. Ministerstwo szacuje, że obecne wpływy z opłat reprograficznych wynoszą około 36 milionów złotych rocznie, a po wprowadzeniu nowych regulacji mogą wzrosnąć nawet do 200 milionów złotych.